Komentarze: 1
w piatek jechalam na spotkanie (tajne) ze znajmymi... kumpela (ktora z racji mlodego wieku nie zostala zaproszona) przyslala mi smska (wlasciwie to bylo ich kilka), ze poklocila sie z facetem i chce sie spotkac. w jednym z tych napisala, ze chce sie powiesic. z wyrzutem sumienia (glowilam sie niezle, czy jej cos nie odbilo) pojechalam na wczesniej ustalone spotkanko. wlasciwie oplacilo sie, bo bylo super, a kumpela sie opanowala i nadal jest z facetem. nastepnego dnia bylo o wiele wiele gorzej... kumpel postanowil wyciagnac mnie na dyskoteke. nie przepadam za tym miejscem, ale zgodzilam sie. bylismy umowieni u niego. ja wczesniej jednak spotkalam sie z jeszcze kilkoma znajomymi i moze to byl moj blad... (ale jak tu nie uledz slowom "czemu cie wczoraj nie bylo? brakowalo nam ciebie... jestes naszym aniolkiem"). przyszla tez kumpela, ktora w pewnym momencie zlapala ogromnego dola (przez faceta). troche z nia gadalam, probowalam pocieszyc, rozweselic... nic nie pomoglo... po chwili powiedziala, ze idzie posiedziec w samotnosci, ze potrzebuje pobyc sama... poszla... troche sie na nia wkurzylam, bo mialysmy razem jechac i obawialam sie, ze autobus nam zwieje... przyszla podtrzymujac dziwnie reke... wyszlysmy z lokalu, a ja zaczelam dopytywac sie co sie stalo... okazalo sie, ze znalazla gdzies szklo i pociela sobie reke (zaznaczam - dla bolu, nie by sie zabic). zle sie z tym czuje, bo moglam zapobiec, moglam jej nie zostawiac samej... zle to bylo...
juz nie moge slyszec o samobojstwach... boje sie, ze moglabym kogos ze znajomych stracic :(.