Archiwum wrzesień 2003, strona 1


wrz 10 2003 ochrona
Komentarze: 1

stalam sie niewolnica wlasnych pogladow... nie potrafie sie zakochac, nie potrafie zatopic sie w uczuciu, mam swoje poglady, mam swoje przemyslenia i sie ich trzymam... mam swoje teorie, ktore maja uchronic mnie przed wielkimi rozpaczami, ale... niestety chronia mnie tez przed wielkimi uniesieniami... zbudowalam sobie zbroje ochronna... stala sie ona moja twierdza... czy ktos zburzy ten muuur??

smierc_to_ja : :
wrz 10 2003 o kumplu ciag dalszy
Komentarze: 0

przemyslalam cala sprawe... gosciu nie zjawia sie na naszym osiedlu (pewnie se znalazl sponsora do picia), co skresla przypuszczenia o tym, ze sie we mnie zauroczyl (buahahaha, pieklo zamarznie nim to sie zdarzy), zastanawialam sie tez czy on faktycznie nie zauroczyl sie w moim facecie, ale za bardzo go ciagnie do kobiet, to tez odpada... jesli chodzi o trzecie wyjscie to... moja sytuacja z chlopakiem nie jest kolorowa i nie bede zadala zerwania znajomisci. wszystko jest tak niepewne,ze nie wiem ile z nim bede... z jego kumplem tez nie pogadam, bo bedzie sie wypieral (ktoremu z gosci wierzyc?).

facet zapytal mnie ostatnio co bym zrobila gdyby on zerwal ze mna, bo posluchalby sie kumpla (mialabym sie tym przejac??? jakby bylo czym... skoro tak blachy powod to lepiej, ze stalo sie to teraz a nie po kilku latach).  mi przyszlo do glowy jedno... a co by on zrobil gdybym majac dosc jego kumpla zerwala z nim... zadam mu jeszcze to pytanko :).

wlasciwie to jestem w kropce... nie moge sie wydac, ze wiem, a wiem i on pewnie domysla sie, ze ja wiem... moze dlatego to wszystko gada... a moze mysli, ze oni nadal sa takimi kumplami i nikt nic nie powie... a moze.... moze moj facet poprostu to nazmyslal i tyle. juz nie wiem nic .....

smierc_to_ja : :
wrz 08 2003 po co facetowi kumpel??
Komentarze: 3

no wlasnie, po co on jest? ja mam go juz dosc, toleruje go, bo musze (w koncu najlepszy kumpel mojego faceta, nie wypada, znaja sie juz kilka lat, nie wypada rozbijac przyjazni), ale ja juz dluzej nie wytrzymam... wkurza mnie... coraz bardziej. jak tylko nie ma mnie na choryzacie ciagnie mojego faceta na piwo (a wie, ze ja bym sie o to strasznie wkurzyla), wogole probooooje nastawic go przeciwko mnie. posunal sie ponoc nawet do tego, ze powiedzial mojemu facetowi, ze ja chcem sie podlozyc i wkopac nas w bobaska !!! (jakbym naprawde ciekawszych zajec nie miala). teraz to juz maksymalnie przegina... mowi mojemu facetowi, zeby ze mna zerwal, ze powinien mnie olac, ale CZEMU MU TAK NA TYM ZALEZY??? czemu nie powie jasno co ma przeciwko mnie? czemu mi nie jest w stanie powiedziec, ze mnie nie lubi? przeciez ja nikomu nie kaze mnie lubic, nie jest to jakis obowiazek... a on co?? mi powiedzial, ze mnie lubi a mojemu facetowi co innego. po co mnie oklamal? niestety nie bede udawala, ze sie ciesze na jego widok, nie bede udawala, ze sie nie domyslam... bede mu dogryzac-nalezy mu sie. tolerowac to ja go moge, do czasu... teraz zaczal przekraczac granice. a wy co byscie zrobili gdyby kumpel/kumpela waszego chlopaka/waszej dziewczyny nalegala na zerwanie z wami????????

smierc_to_ja : :
wrz 06 2003 nic radosnego
Komentarze: 1
ehhh... jestem, ale coz z tego? nie mam wysmienitego humorku, nie tryskam radoscia, tak jak to powinnam... moze to dlatego, ze jestem tu sama, a nie z nim... a moze czuje sie nim przemeczona chociaz razem spedzilismy jedynie 27h. juz sama sie gubie w swoich myslach... czasem sie tego wszystkiego boje, czasem mnie to przerasta... GUBIE SIE... nie poraz pierwszy...
smierc_to_ja : :
wrz 04 2003 radosna nowina
Komentarze: 0

cos czuje, ze niedlugo znikne na kilka dni i nic nie bede pisac... powod jest prosty... moj facet przyjezdza!!! nie wiem jak mu sie to udalo zalatwic, ale juz sie nie moge doczekac piatku... wreszcie spokojnie bede mogla sie do kogos przytulic, bez obaw, ze uslysze "a co na to twoj facet??". o boshe ci ludzie mnie czasem dobijaja... laskocze sobie swojego przyjaciela (cmokas w polika dla niego), a tu kumpel wyskakuje "a twoj facet nie bedzie zazdrosny?" "nie sadze... pewnie woli bym laskotala marcina niz jego" i tyle... nie ma nic bardziej dobijajacego niz przesadna zazdrosc... no, ale powracajac do tematu mojego faceta to... troche sie zmartwilam gadajac z nim przez telefon... wyskoczyl z pomyslem, zeby isc na piwo... boshe... juz myslalam, ze go udusze. przeciez mowilam mu, ze teraz juz nie bedzie tego jednego piwa, zero alkoholu (darus wybacz, ale na twoja 18nastke tez nie bedzie pil). w odpowiedzi uslyszalam "ale jak bylem na taryfie to obiecalas"... wrrrrr obiecalam i gdzie mnie to zaprowadzilo?? omal sie nie rozstalismy... oklamal mnie... mial isc na jedno(!) piwo z kumplem, a okazalo sie, ze byl na wodeczce... (a wmawial mi, ze wypil 3 piwa). ale ciesze sie, ze przyjezdza, chociaz znow zaczna sie slowa "chodzmy na piwo" (ah ci jego kumple) i robienie ze mnie jedzy... ciekawe czy wciaz go bedzie mariuszek na rozstanie namawial...

smierc_to_ja : :