moj poprzedni wpis zrobil u was mala furrore, czyli krotka wymiana zdan na temat seksu i opieraniu na nim zwiazku. moje nieliczne ale jak zawsze bolesne doswiadczenia sprawily, ze widze teraz wszystkie bledy jakie niesie za soba teoria opierania zwiazku na seksie. ale opisze cala te historie od poczatku...
wszystko zaczeolo sie po przejsciu do nowego liceum. zawsze mialam problem nawiazywaniem kontaktow z ludzmi. mialam nadzieje ze sie wszystko zmieni i nie powiem co nieco sie zmienilo. on szybko zwrocil na mnie uwage, moze nawet troche sprawe pokpilam. wiedzialam ze mu sie podobam i nawet zaczelismy ze soba chodzic. jednak szybko doszlam do wniosku, ze lepiej bede sie czula bedac sama i z nim zerwalam. po jakims poltora roku wyladowalismy na biwaq ... dalo to idealna sytuacje do porozmawiania i wyjasnienia wszystkich zagadnien z mlodosci. tak sie stalo, ze po tych calych wszystkich rozmowach nawiazala sie miedzy nami nieco erotyczna nic znajomosci. po powrocie do miasta przez okolo 2 tyg staralismy sie siebie unikac.. ale jakos to nie wyszlo. pewnego dnia zgadalismy sie i uznalismy, ze skoro oboje nie mamy partnerow i oboje mamy ochote na seks, to mozemy sie nawzajem powykorzystywac. na poczatku bylo fajnie (nie mowie tu o seksie bo to juz inna kwestia). i wszystko bylo by oki gdyby nie jego zainteresowanie moja osoba. zaufalam mu i stal sie dla mnie przyjacielem. wszystko to trwalo ladnych pare miechow i nagle cisza... przestal dzwonic, odzywac sie i nawet nie powiedzial o co chodzi. potem dowiedzialam sie ze znalazl sobie jakas dziewczyne-to zawalilo calkowicie moj swiat... nie to ze przestalismy uprawiac seks(to mi akurat zwisalo) , ale jego zachowanie mnie zranilo, zaprzeczyl wszystkim swoim slowom i obiednicom (jak np. jestesmy przyjaciolmi i nawet jak medzy nami seksu nie bedzie, bedziemy przyjaznic sie dalej...). byl to kolejny cios ktory zabil me serce... teraz czasem sobie powiemy czesc na ulicy, ale ze swoich zrodel wiem jedno-on zaluje tego co miedzy nami sie stalo... moze to nawet lepiej...
nasowa sie teraz pytanie co chcialam wam przedstawic ta historia. chodzi o to, ze my mielismy jasno zapowiedziane ze nie jestesmy para... w wielu przypadkach ludzie jednak swoj "normalny" zwiazek opieraja na seksie i tu popelniaja blad, podstawa ta jest bardzo krucha i po pewnym czasie peka... gdzies czytalam ze gdy w zwiazku chodzi tylko o seks, nie trwa ten zwiazek dlugo (do pol roku przewaznie), a pozostawia wiele bolu (to wiem napewno). dziekuje za uwage...