Najnowsze wpisy, strona 16


lip 08 2002 slowo wyjasnienia
Komentarze: 2

wiecie, tego sie obawialam, ze ktos czytajac moje male wypowiedzi pomysli ze ja tamtego goscia kochalam... nie nie kochalam go. ledwo ten pomysl usunelam z wyobrazni kolegow, a tu osobka wyskakuje z tym samym tekstem. byl dla mnie przyjacielem i tyle. pozostaje tylko pytanie: czy dziewczyna nie moze przespac sie z facetem bez uczucia, ze skoro z nim ide do lozka to odrazu musi go kochac??? moja odpowiedz brzmi: jezeli tak nie jest to odrazu nazywana jest latwa, dziwka, puszczalska. a ja nie jestem ani latwa, ani nic z tych rzeczy, poporstu mialam ochote na seks i to sie zdarza! a co znaczy kochac przekonalam sie u boku mojego chlopaka...

smierc_to_ja : :
lip 07 2002 zwiazek a seks
Komentarze: 1

moj poprzedni wpis zrobil u was mala furrore, czyli krotka wymiana zdan na temat seksu i opieraniu na nim zwiazku. moje nieliczne ale jak zawsze bolesne doswiadczenia sprawily, ze widze teraz wszystkie bledy jakie niesie za soba teoria opierania zwiazku na seksie. ale opisze cala te historie od poczatku...

wszystko zaczeolo sie po przejsciu do nowego liceum. zawsze mialam problem nawiazywaniem kontaktow z  ludzmi. mialam nadzieje ze sie wszystko zmieni i nie powiem co nieco sie zmienilo.  on szybko zwrocil na mnie uwage, moze nawet troche sprawe pokpilam. wiedzialam ze mu sie podobam i nawet zaczelismy ze soba chodzic. jednak szybko doszlam do wniosku, ze lepiej bede sie czula bedac sama i z nim zerwalam. po jakims poltora roku wyladowalismy na biwaq ... dalo to idealna sytuacje do porozmawiania i wyjasnienia wszystkich zagadnien z mlodosci. tak sie stalo, ze po tych calych wszystkich rozmowach nawiazala sie miedzy nami nieco erotyczna nic znajomosci. po powrocie do miasta przez okolo 2 tyg staralismy sie siebie unikac.. ale jakos to nie wyszlo.  pewnego dnia zgadalismy sie i uznalismy, ze skoro oboje nie mamy partnerow i oboje mamy ochote na seks, to mozemy sie nawzajem powykorzystywac. na poczatku bylo fajnie (nie mowie tu o seksie bo to juz inna kwestia). i wszystko bylo by oki gdyby nie jego zainteresowanie moja osoba. zaufalam mu i stal sie dla mnie przyjacielem. wszystko to trwalo ladnych pare miechow i nagle cisza... przestal dzwonic, odzywac sie i nawet nie powiedzial o co chodzi. potem dowiedzialam sie ze znalazl sobie jakas dziewczyne-to zawalilo calkowicie moj swiat... nie to ze  przestalismy uprawiac seks(to mi akurat zwisalo) , ale jego zachowanie mnie zranilo, zaprzeczyl wszystkim swoim slowom i obiednicom (jak np. jestesmy przyjaciolmi i nawet jak medzy nami seksu nie bedzie, bedziemy przyjaznic sie dalej...). byl to kolejny cios ktory  zabil me serce... teraz czasem sobie powiemy czesc na ulicy, ale ze swoich zrodel wiem jedno-on zaluje tego co miedzy nami sie stalo... moze to nawet lepiej...

nasowa sie teraz pytanie co chcialam wam przedstawic  ta historia. chodzi o to, ze my mielismy jasno zapowiedziane ze nie jestesmy para... w wielu przypadkach ludzie jednak swoj "normalny" zwiazek opieraja na seksie i tu popelniaja blad, podstawa ta jest bardzo krucha i po pewnym czasie peka... gdzies czytalam ze gdy w zwiazku chodzi tylko o seks, nie trwa ten zwiazek dlugo (do pol roku przewaznie), a pozostawia wiele bolu (to wiem napewno). dziekuje za uwage...

smierc_to_ja : :
lip 05 2002 nieco zboczony wpis, czyli ja i on razem......
Komentarze: 5

dziekuje wam, za tak cieple i pelne sympatii przyjecie. dziekuje za wszystkie komentarze pozostawione na moim blogusiu, sprawiliscie mi tym grmna radosc.

dzisiejszy dzien byl bardzo interesujacy. siedzialam sobie u mojego kochanego i zajelismy sie ogladaniem filmow.nagle okazalo sie ze w domciu u niego nikogo nie ma, wiec zajelismy sie soba, niestety szybko ta swawola sie skonczyla (ufff jakie to szczescie ze nas nie przylapali). potem dzialo sie wiele ciekawych rzeczy, ale nie na tyle by o nich tu wspominac. godne uwagi bylo jeszcze jedno zdarzenie. gdy juz wyczerpana ciaglym przychodzeniem kogos do mieszkania postanowilam sie na chwile zdrzemnac. obudzilam sie po jakiejs godzince i okazalo sie ze juz wszyscy domownicy (czy. jego starzy), sa w domu. to mi jednak w niczym nie przeszkodzilo i zaczelam zachecac go do wspolnych igraszek. jego jezyk na moim ciele sprawial mi coraz wieksza przyjemnosc, dodatkowo mysl ze ktos by mogl wejsc i zauwazyc nas w tak niecodziennej sytuacji dodawala calej sprawie nieco pikanterii. ostatecznie do seksu nie doszlo, moj ukochany chce jak najdluzej wytrzymac bez seksu. ustalilismy to juz duzo wczesniej, chce mi udowodnic, ze on nie potrzebuje seksu by ze mna byc i rownoczesnie wiem ze nie seks go przy mnie trzyma. kocham go za to, za to i wiele, wiele innych zalet, o ktorych duzo by mozna pisac.

smierc_to_ja : :
lip 04 2002 moja milosc
Komentarze: 2

kocham go i wiem ze on czuje to samo do mnie... jest wyjatkowym facetem, jedynym ktory tak duzo dla mnie znaczy. nasz zwiazek trwa juz dwa miesiace i... przy sobie nosze zawsze pierscionek od niego, zazwyczaj nie nosze takich rzeczy, ale ta jest wyjatkowa... sama juz nie wiem, chwilami smiejemy sie ze to zareczynowy, a moze jednak nie sa to smiechy... do slubu i tak troche bysmy musieli poczekac. jest odemnie rok mlodszy, a chwilami powazniejszy odemnie, smieszne. jak na swoje 17 lat jest bardzo dorosly, ale nie na tyle by stracic swoja wesolosc. a poczatki zapowiadaly sie ciekawie. prqawdzifa love story mozna napisac. on mial ja, tzn mial ja na oku, bo ona miala rozwazyc jego propozycje chodzenia. do mnie startowal taki jeden mariuszek (zajebisty kumpel). dagoos (czyli ona) wyjechala na jakis czas. ja czesto widywalam sie z moim obecnym chlopakiem (marcinkiem). byly to spotkania pseudokumplowskie. mariuszek pewnego dnia postanowil wyznac mi milosc (buuu), a ja powiedzialam by wiecej tego nie robil, ale postanowilam przemyslec jego propozycje (namowil mnie do tego marcinek). no ale pod wplywem rozmowy z pewnym "przyjacielem' wkurzona na maksa stwierdzilam, ze daje sobie spokoj, ze ja nie chce by tak to wygladalo i... nie odpowiedzialam mu. tego dnia przyjechal do mnie marcin z kumpela-gosia (wtedy sie jeszcze kumplowalysmy). dziwnie sie wobec siebie zachowywali, nie wiedzialam zupelnie o co chodzi. okazalo sie ze w drodze do mnie gosia powiedziala ze poza dagoosia ma jeszcze za kandydatke mnie i ... JA!!! myslalam ze nie wytrzymam takiej konkurencji. ona w sumie wydawala mi sie byc nawet troche wazniejsza dla marcinka odemnie. wszystko to do czasu wyjazdu nad jeziorko. tam stalismy sie para i trwa to do dzis. pamietam ze wtedy z nami miala jechac gosia, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila. oboje sie na nia wkurzylismy (ja-myslalam ze mnie wtedy nie zabiora, a pozatym to troche glooopio tak bylo sama jedna dziewczyna i 3 facetow;  on-myslal ze ja sie rozmysle i z jego planow w stosunku do mnie nici). pojechalam (ryzyko ogromne) i sie z tego bardzo ciesze... ale sprawa z dagoosia trwala jeszcze dluuugo. okazalo sie bowiem ze na dzien przed wyjazdem wyslala mariuszkowi smsa w sprawie jej przyszlosci z marcinkiem, sms o tresci "juz sie zastanowilam"... nie bardzo wiedzialam co o tym myslec, ale dla marcinka to juz nie mialo znaczenia. hmmm troche zakrecona ta story (jak serial brazylijski), ale wszystko dopsze sie skonczylo...

smierc_to_ja : :
lip 04 2002 historia mojego nicka
Komentarze: 1

moj nick, moze was wielu zszokowac-co to za wariatka uwaza sie za smierc... ale coz ma to swoje glebsze zrodlo. smierc pociagala mnie od bardzo dawna, jest fascynujaca i pelan tajemnicy. z biegiem czasu im bardziej nad nia sie zastanawialam, tym czesciej uwazalam ja za swoja przyjaciolke... po pewnym czasie zrozumialam ze jest czescia mnie, nie uciekne od niej... zaczela mnie fascynowac jeszcze bardziej... inspirowala mnie do wielu przemyslen (niestety nie spisanych). im glebiej sie nad tym zastanawialam tym czesciej rozumialam ze skoro czescia mnie jest smierc, to ja musze nia byc... chodzby polowicznie ( w sumie tyczy sie to kazdego z nas). dodatkowo na uwage zasluguje moje srodowisko. nie bardzo sobie radze z  ludzmi, przewaznie kontakty w zyciu zapewnia mi irc... jestem osoba bardzo zamknieta w sobie, ciezko wydobyc ze mnie cokolwiek, ale nie zawsze tak bylo... probowalam otworzyc sie na ludzi, znalesc przyjaciol jednak... jednak nigdy mi sie to nie udawalo. z kazda porazka ginela czesc mnie... az smierc porwala wiekszosc mojej osoby... teraz przy zyciu trzyma mnie jedna osoba... jednak jest ona najwazniejsza dla mnie. kocham go i za nic na swiecie nie pozwolilabym mu odejsc... moge nawet powiedziec, ze gdyby smierc zechciala by go odemnie zabrac, bez wachania poszla bym za nim. dla was wydaje sie to smieszne, ale jest on jedyna osoba ktora byla w stanie zmienic moje podejscie do swiata i do zycia, przy nim zaczelam odzyskiwac siebie... ale nad jego osoba skupie sie potem... tak wiec wiecie juz skad wzial sie moj nick... moze to troche chaotyczny zapis, ale da sie go zrozumiec...

smierc_to_ja : :